Poseł Piotr Uruski miał racje! Powinniśmy mieć ustawowy zakaz strajkowania. Dowiedziałem się tego podczas protestu ratowników medycznych 24.05.2017 idąc pod Urząd Wojewódzki w Rzeszowie.
Patrząc na najnowszą historię Polski nie było do tej pory strajków służb mundurowych. Były co najwyżej protesty. W tym duchu prowadzony jest obecnie protest ratowników medycznych. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego że gdyby wszyscy ratownicy medyczni pewnego dnia nie wyszli na dyżur, to ucierpiałoby całe społeczeństwo w tym my i nasze rodziny.
Rząd stoi obecnie nieugięty. Twierdzi że coś robi. Obwinia o tą całą sytuację inne organy władzy: wojewodę, dysponentów, NFZ. Sam jest niewinny bo daje śmieszną podwyżkę ustaloną przez siebie i prawo, które w pełni zadziała po przyszłych wyborach w 2019 r.
Po proteście 24.05.2017
Protest jak protest… Pokazaliśmy przy dużej frekwencji że „coś” nam się nie podoba i tyle. Jeden szczegół przykuł moją uwagę. A właściwie kilka szczegółów. Jest taki typ ludzki, który nie przejdzie obojętnie i powie (wyrzuci z siebie) to co go boli. Moim zdaniem są to osoby, które mają swoje zdanie i nie boją się tego powiedzieć. Mało tego, muszą to mówić bo inaczej źle będą się czuły. Wydaje mi się że takie osoby pełnią taką funkcje barometru opinii publicznej. Bardzo rozumie ten typ bo sam się do tego typu zaliczam. Zaskoczyło mnie to jak wiele takich typów spotkałem na trasie przemarszu protestu po jednej i po drugiej stronie. A był to nad wyraz pokojowy przemarsz. Żadnych okrzyków, żadnych wyć, żadnych gwizdków. Transparenty, flagi i kolor czarno czerwony. W każdym razie „pacjenci nie ucierpieli”. A tu nagle:
– Zamiast jeździć w karetkach to im się protestów zachciało! – głośno i z nieskrywanym zażenowaniem powiedział pan w wieku około 60 lat przechodzący obok protestu.
– Wielcy ratownicy! – z politowaniem odpowiedziała pani lat 70.
Genealogia strachu
Na początku było to dla mnie dziwne. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę że te osoby, które negatywnie się do nas odnoszą po prostu boją się. Nie wiedzą za bardzo dlaczego protestujemy i wolą nas widzieć w karetkach zamiast na protestach ulicznych. Już teraz wiem dlaczego wszystkie osoby robią zdjęcia ratownikom medycznym w czerwonych strojach kupującym w sklepie prowiant. Oni się boją że w tym samym czasie „ktoś umrze”. A winny jest zawsze medyk, który mógł uratować, ale nie było go w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Kiedy karetka jedzie za długo, pojawiają się w umyśle osoby przestraszonej stanem nagłym (świadka/ pacjenta) pewne projekcje: ratownik czekający w kolejce za hot dogiem, ratownik protestujący, ratownika leniwie schodzącego do karetki… Jak duża część naszego społeczeństwa odczuwa ten strach? Trudno powiedzieć. Podejrzewam że jest to duża grupa potencjalnych wyborców.
Takimi emocjami sprawnie posługuje się strona rządowa: „ratownicy, którzy protestują są nieodpowiedzialni bo mogą doprowadzić do śmierci wielu osób”, lub „ratownicy powinni ratować nie strajkować”. Jest to ewidentne przerzucenie winy za obecną sytuacje z rządu na ratowników.
Retoryka – przenośnie: styl propagandy politycznej, zwykle oceniany negatywnie (SJP)
„Retoryka złego ratownika” jest wpisana na dobre w nasz zawód i polega na tym że rm:
- protestują
- za dużo chcą np.: chcą nacjonalizacji systemu
- za dużo pracują (po 400 h) i zabierają pracę innym
- kupują hot dogi na stacjach benzynowych zamiast ratować
- śpią na dyżurach
- nie protestują przeciwko zwiększaniu obowiązków, bo chcą wygryźć lekarzy z karetek
- chcą wygryźć pielęgniarki z szpitali
- nie są lekarzami
- nie są pielęgniarkami
- są związani z łódzką aferą „łowcy skór”
- są nieczuli…
„Retoryka dobrego ratownika” – kreowana głównie przez nas, ale i przez naszego pracodawce polega na tym że rm:
- są bohaterscy i ofiarnie walczą o ludzkie życie
- są gruntownie wykształceni i radzą sobie doskonale z wszystkimi stanami nagłymi
- ciągle się kształcą i aktualizują swoją wiedzę
- nie protestują jak dopisuje się im obowiązków
- nigdy się nie skarżą i nie chorują
- mogą wziąć bardzo dużo godzin. Ci najlepsi robią nawet 400 h/ miesiąc
- jeżdżą na zawody i zdobywają wysokie miejsca
- uczą służby wspomagające KPP
- uczą pierwszej pomocy
- dają radę w dwuosobowych zespołach
„Retoryka biednego ratownika”:
- chcą żeby rm byli służbą mundurową, bez przywilejów przysługującym służbą MSWiA
- zarabiają mniej niż pielęgniarki i pracownicy dyskontów
- ciągle ich biją
- są służącymi systemu
- są ciągle pomijani przy podwyżkach
- nie mają ani jednej choroby zawodowej
Wszystkie te powyższe retoryki wciąż powtarzane unicestwiają nas wewnętrznie na raty i są wielkim uogólnieniem, często kłamstwem, lub karykaturą. Każdy z nas w jakiś sposób jest odzwierciedleniem tych retoryk, ale jednocześnie każdy z nas jest inny. Nie jesteśmy idealnymi konstruktami jakiejkolwiek retoryki. Nie dajmy się zaszufladkować i po prostu „róbmy swoje”.
O dobrych ratownikach mówi się rzadko. O złych rozpisują się nad wyraz często. O biednych kwitują:
„Jak ci się nie podoba to zmień pracę”.
Każdy z nas zna takich rm, którzy postanowili zmienić pracę. Zrobili to w ciszy, bez fanfarów i okrzyków. Nie jeden z nas pogratulował im ich decyzji. Pewnego razu podjęli oni decyzje o wyjeździe, lub zmianie pracy na bardziej dochodową i cicho zniknęli. Nikt ich nie zatrzymywał, nikt ich nie oskarżał. Osoby, które przepracowały na swoim miejscu pracy 10 lat, znały doskonale teren operacyjny, pacjentów, miały niesamowite doświadczenie i wiedzę nagle zniknęły z krajobrazu systemu PRM. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale ci co robią w systemie wiedzą jaka dziura w kadrach zostaje na pewien czas.
Na śmietniku historii znaleźli się koledzy, którzy w wyniku niesprzyjających sytuacji życiowych znaleźli się na dnie: popadli w nałogi, odpuścili sobie wszystko, popełnili samobójstwo… Nasza praca predysponuje do takich sytuacji bardziej niż każda inna. Naoglądanie się tych wszystkich defragmentacji ciała, SIDS, prób samobójczych i innych sytuacji granicznych odkłada się z tyłu głowy każdego z nas i w każdej chwili z opóźnionym zapłonem może wybuchnąć. Ale kogo to obchodzi?
Wszyscy mówią o stachanowcach, którzy przepracowują 400 – 500 h na miesiąc w systemie. Niewiele mówi się o tych co oprócz etatu w systemie mają pracę na boku, która niejednokrotnie jest bardziej dochodowa od pracy w PRM. Ci tak samo zastanawiają się nad poświęceniem się w tej pracy, która wyżywi rodzinę.
Ciągle wśród nas jest spora grupa, która jeszcze nie podjęła tej decyzji i ciągle się łamie, czeka na ten odpowiedni moment.
A jeśli wspólnie stworzylibyśmy ten odpowiedni moment?
W jednym dniu na biurku u dysponentów wylądowałoby 100 % wypowiedzeń z pracy w całym systemie PRM. Bylibyśmy uczciwi wobec pacjenta bo rządzący mieliby czas do przygotowania państwa na taką ewentualność. W chwili obecnej to my musimy przekonywać rząd do naszych racji uważając przy tym na pacjentów. Gdyby wszyscy jednocześnie zwolnili się z pracy wtedy rząd/ wojewodowie/ dysponenci mieliby trzy miesiące na przekonywanie nas do tego żebyśmy wycofali się z naszej decyzji (tyle wg Kodeksu Pracy trwa okres wypowiedzenia umowy pracownika zatrudnionego od 3 lat). Odwrócilibyśmy sytuację i przypomnielibyśmy społeczeństwu że to nasi zwierzchnicy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo w Polsce. My obecnie jesteśmy tylko podwykonawcami tego systemu. Nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności, która spoczywa na barkach rządzących. To nie byłby strajk tylko indywidualna decyzja każdego pracownika systemu skumulowana w jednym czasie. Niesamowita jedność jaka zaistniała wśród jarocińskich ratowników pokazuje że istnieje coś takiego jak „solidarność”. Nie ta na papierze i w strukturach, ale w czynie.
Pokazaliśmy jedność 24 maja 2017 r. Może czas pokazać tą jedność bardziej dosadnie? Nie mamy swojego rzecznika prasowego. Spora część społeczeństwa nie wie nawet kim jesteśmy. Dzięki takim protestom jak 24 maja zadziałaliśmy lepiej niż akcja informacyjna za kilka mln złotych. Ci co nas nie znali zaczęli zadawać pytania. Ci co nas znali stwierdzili: „w końcu się obudzili”.
Nie chce straszyć ludzi!
Co najwyżej mogę ich ratować, ale nie mam zamiaru robić tego za ochłapy rzucane przez państwo i zgodnie z obowiązującym prawem nie muszę. Zawsze mogę zmienić zawód, lub wyjechać za granicę. Wkurza mnie jak ktoś chce wykorzystać mnie/ mój zawód do celów politycznych/ ekonomicznych. Chcesz drogi rządzie mnie i mój zawód bardziej przywłaszczyć? Musisz się troszeczkę postarać. Dlaczego mam być lojalny wobec kogoś, kto traktuje mnie jak niechciane dziecko? Dlaczego mam wykonywać zadania służby mundurowej jak jestem traktowany jak kontraktowy pracownik korporacji?
PRM nie jest obecnie służbą mundurową! Zawód rm nie jest też zawodem zaufania publicznego ponieważ nie spełnia podstawowego warunku: nie posiada ustawy o zawodzie ratownika medycznego. Lekarz i pielęgniarka to zawody zaufania publicznego bo posiadają takie ustawy. To kolejna różnica, która ma znaczenie. Zawody zaufania publicznego mają ograniczone prawo strajkowania poprzez zapisy zawarte w ustawach i kodeksach. Dlatego zgadzam się z postulatem Pana Posła Uruskiego o zakazie strajkowania pod warunkiem że zakaz ten będzie związany tak jak w przypadku ww zawodów regulowanych z ustawą o zawodzie ratownika medycznego. Tworzenie samych zapisów o zakazie, a nie dawanie niczego w zamian to gra w bambuko.
Zawód zaufania publicznego/ zawód regulowany/ wolny zawód
Wszystkie trzy ww pojęcia mogłyby definiować status zawodu ratownika medycznego. Pojawia się tylko pytanie: czy ratownicy medyczni mogą być jednocześnie zawodem wolnym i regulowanym oraz służbą mundurową jednocześnie? Mogą. Dowodem jest funkcjonowanie zawodu lekarza czy pielęgniarki w strukturach służb mundurowych. Ratownikom medycznym bliżej do zawodu wolnego jednak charakter pracy w PRM posiada cechy służby mundurowej:
- sformalizowana jednostka powołana przez państwo
- strzeżenie bezpieczeństwa publicznego/ narodowego
- działanie w oparciu o rozkazy/ polecenia służbowe
- status funkcjonariusza publicznego (obecnie tylko podczas wykonywania MCR)
- sformalizowany ubiór
- służba 24 h/ 360 dni w roku
- wspólny dla wszystkich tryb szkoleń/ zdobywania punktów edukacyjnych
Niedawno pojawił się taki artykuł w RP, w której były rzecznik KGP tak wypowiadał się o możliwości stworzenia służby mundurowej w ramach PRM:
Trzeba pamiętać, że za przywilejami policjantów idzie wiele obowiązków i rezygnacja z uprawnień, które przysługują osobom objętym kodeksem pracy. Funkcjonariusze pracują w soboty i niedziele, wyrabiają nadgodziny, a przede wszystkim ryzykują życie i zdrowie w imię bezpieczeństwa innych. Interwencja ratowników medycznych nie ma charakteru narażania życia – tłumaczy Mariusz Sokołowski.
Jakim trzeba być ignorantem żeby sklecić taką opinię…? Kodeks pracy nas wyniszcza bo dopuszcza krzywdzące dla nas kontrakty i umowy zlecenia w systemie PRM. Pracujemy w weekendy i święta, wyrabiamy nadgodziny. Nie mam zamiaru się tu licytować ale ratując życie innych narażamy się jeszcze bardziej niż policja i straż bo my nie mamy żadnej broni, ani czujników CO, a z reguły jesteśmy szybciej niż pozostałe służby na miejscu zdarzenia. Nasza praca jest bardzo niebezpieczna!!! Na szczęście była to tylko polityczna wypowiedź osoby na wysokim stołku. Na co dzień współpracujemy z szeregowymi funkcjonariuszami innych służb nie licytując się czyja praca jest bardziej niebezpieczna.
Czystą demagogią jest opinia gen. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego:
Pielęgniarki, lekarze i ratownicy medyczni już dziś są funkcjonariuszami publicznymi i trudno sobie wyobrazić, że wszystkie te grupy wystąpią z wnioskiem o zmianę statusu na służbę mundurową. Przyjmuję ich argumenty, że narażają się dla dobra ogółu i z tego tytułu należą im się pewne przywileje. Sposobem zadośćuczynienia ich oczekiwaniom nie powinno być jednak formowanie na ich bazie kolejnej służby mundurowej, które w praktyce wykonują zadania odpowiadające szeroko rozumianemu bezpieczeństwu państwa. Nie znam państwa, w którym służba zdrowia byłaby mundurowa. To powodowałoby militaryzację ważnego jego segmentu, co w warunkach pokoju na pewno nie jest pożądane.
Funkcjonariuszami publicznymi jesteśmy w trakcie wykonywania MCR. Co krok słyszy się o rozprawach z naszym udziałem, w których udowadnia się że w trakcie kiedy lali nas po mordzie nie wykonywaliśmy MCR. System PRM to nie cała służba zdrowia. Pamiętajmy że system PRM współtworzą także służby mundurowe. Dlaczego ratownicy medyczni, pielęgniarki systemu i lekarze pracujący w PRM mają być poza kręgiem służb mundurowych? PRM to ten element, w którym pracownicy są na pierwszej linii frontu (wypadki samochodowe, zdarzenia mnogie, katastrofy, zamachy terrorystyczne…). Z całym szacunkiem, ale witamy w XXI w. Wojny mają inne oblicza. Nie ma ich gdzieś daleko poza naszymi granicami. Rozwój cywilizacyjny stwarza wiele niebezpiecznych sytuacji. Po za tym wojny mają obecnie charakter hybrydowy. Wystarczy że na mieście puszczą dopalacz wywołujący agresję, lub na SOR zrobi się większa kolejka. Dochodzi do walki wręcz. Nie musimy jechać na misję żeby natknąć się na sytuacje znacznie gorsze… Mina przeciwpiechotna…? A może motocyklista zgnieciony na masce tira. Wybita w pień ludność cywilna? A może autokar szkolny z zmielonymi dziećmi?
Rzygać mi się chce jak czytam coś w stylu: to nasza piaskownica i wara wam stąd! Proszę Was bogaci kuzyni nie dawajcie się wkręcić w taką anty agitkę przeciw nam.
Jeśli rząd traktowałby postulaty ratowników poważnie to…
Zacznijmy od „małej i dużej nowelizacji”. Jest tam niewiele na temat stworzenia służby mundurowej. Zahamowanie komercjalizacji PRM to tylko kosmetyka, którą łatwo odwrócić po kolejnych wyborach. 51% pakiet kontrolny państwa to takie zostawienie furtki na przyszłość. W chwili obecnej ratowników medycznych interesują najbardziej 4 elementy tych nowelizacji:
- etatyzacja
- trzyosobowe składy ZRM
- system edukacji
- pięcioletnie doświadczenie kierownika ZRM
Każdy z tych elementów może być w trakcie konsultacji wymazany bo okaże się że nie stać na to państwo polskie, albo brakuje chętnych do pracy. Brak jakichkolwiek stopniowych regulacji daje do myślenia bo jak to w jednym czasie w Polsce powstaną 3 osobowe zespoły, w których nagle wszyscy członkowie zespołów są etatowi? Dobrze wiemy że nasz system opiera się na kontraktach nie na etatach. Nagła zmiana jest po prostu niemożliwa. Już od dzisiaj należałoby wprowadzać obostrzenia dla dysponentów żeby w ostatniej chwili przed terminem końcowym nie okazało się że to niemożliwe i przesuwane jest jak specjalizacja z medycyny ratunkowej u lekarzy systemu w Ustawie o PRM.
Przykład realnych rozwiązań: do 1 stycznia 2018 r. struktura zatrudnienia w PRM powinna być następująca: 75 % etat; 25% inne stosunki pracy (kontrakt, umowa zlecenie). Od 1 października 2018 r tylko i wyłącznie etat. To zmobilizowałoby dysponentów do stopniowego schodzenia z kontraktów i byłoby realne. Studenci kończą studia przed 1 październikiem i są od razu zatrudniani. To samo stopniowe wprowadzanie powinno dotyczyć trzyosobowych składów.
Większość rzeczy w tych nowelizacjach jest obiecanych w terminach po wyborach. Wstrzymanie się przed wprowadzeniem tych nowelizacji przez następny rząd jest łatwe jak bułka z masłem. Cieszę się że obecny rząd wierzy w swoje panowanie po wyborach w 2019 r., ale ja jestem realistą oglądam House of Card’s – nigdy nie ma gwarancji. Jeśli ma być to wabik dla nas żebyśmy głosowali w przyszłych wyborach na PiS to też mogą być to „życzenia ściętej głowy” ponieważ PO też nam obiecało 100 mln zł a po wyborach wyszło jak wyszło. Służby mundurowe są wiernym elektoratem pod warunkiem że traktuje się je poważnie.
Mała i duża nowelizacja to tylko niewielki krok w kierunku stworzenia służby państwowej. Tylko taka forma ustawy jaką otrzymali strażacy w 1991 r. może cokolwiek zmienić.
Jak długo będziemy jeszcze ubogimi kuzynami służb mundurowych? Jak długo będziemy niewygodnymi odpadami toksycznymi, które pomija się w długofalowych strategiach związanych z bezpieczeństwem powszechnym (w tym w podziale środków). W Strategi Bezpieczeństwa Narodowego RP z 2014 r. słowo „ratownictwo” jest dwukrotnie wymienione i znajduje się w jednym rzędzie z PSP, ale czy w rzeczywistości nie bliżej nam do jednoosobowych firm taxi…?
Może jakieś konkrety?
Drogi Rządzie jeśli chciałbyś potraktować PRM jako służbę mundurową (nie tylko to obiecywał) to zacznij wykonywać jakieś konkretne kroki.
- wprowadź w życie istniejący projekt ustawy o zawodzie ratownika medycznego
- dopisz pracowników PRM do ustawy z dnia 18 lutego 1994 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji, Urzędu Ochrony Państwa, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej oraz ich rodzin.
- dopisz pracowników PRM do rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 26 czerwca 2014 roku w sprawie: ustalania uszczerbku na zdrowiu funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biura Ochrony Rządu
- dopisz pracowników PRM do ustawy z 4 kwietnia 2014 r. o świadczeniach odszkodowawczych przysługujących w razie wypadku lub choroby pozostających w związku ze służbą
- stwórz szkoły państwowe na model np.: PSP
Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia… Nie chcemy już tylko gadać i marzyć o „Złotym Gralu PRM”. Czas stworzyć plan działania i konsekwentnie go realizować.