Topografia – część 1

DSC_0020
Topos

Dyspozytor w Karcie Zlecenia wyjazdu Zespołu Ratownictwa Medycznego (ZRM) opisuje miejsce wezwania. Na podstawie toponimów,  nazw fizjograficznych,  czy nazw własnych wszelakich obiektów w terenie zostaje określone miejsce w którym powinna znaleźć się jak najszybciej karetka. Dodatkowym udogodnieniem we wszelakich odmianach SWD jest także numer telefonu do osoby wzywającej pomocy.

W chwili obecnej teoretycznie nie powinno być z tym żadnego problemu. Coraz więcej dysponentów wyposaża ZRM w tablety z Systemem Wspomagania Decyzji (SWD). Ratownik dotyka przycisk „nawiguj” i teoretycznie powinien dostać się do miejsca zdarzenia. Co jeśli nie ma takiego adresu w bazie danych? Co jeśli wzywający lub dyspozytor się pomylił? Co jeśli został zaznaczony toponim bliskoznaczny lecz leżący kilkadziesiąt kilometrów od miejsca wezwania? Czy zdarzyło się że twoja nawigacja wyprowadziła cię na manowce? Czy zdarzyło się że twoja nawigacja w ogóle nie zadziałała?

Palec do góry kto nie miał powyższych problemów z nawigacją. Jak sama nazwa SWD wskazuje system tylko wspomaga decyzje – nie podejmuje ich ani za dyspozytora ani za ratownika. To od ich wiedzy będzie zależało ile potrwa czas dojazdu do pacjenta.

Wezwanie do omdlenia. Koło Biedronki w Pćmiu Dolnym. Obiekt zaznaczony przez dyspozytorkę błędnie.
ZRM znający teren ZRM nie znający terenu
Pytanie: czy rzeczywiście o tą Biedronkę chodzi bo są dwie. Jazda do zaznaczonego obiektu.
W czasie drogi zmiana miejsca zdarzenia. Dezorientacja, szukanie pacjenta. Po 3 minutach telefon do dyspozytorki.
Dojazd do miejsca zdarzenia. Pacjent nieprzytomny, bez oddechu, migotanie komór. Dojazd do drugiej Biedronki 4 minuty.
Defibrylacja, ROSC. Pacjent nieprzytomny, bez oddechu, asystolia.
Transport pacjenta do szpitala. RKO 25 minut bezskuteczne.
W wyniku nowego kontraktowania konkurencyjna firma wygrywa i wprowadza na ZRM osoby nie znające terenu (bo np.: są tańsze). Na wniosek rodziny poszkodowanej prokurator wszczął postępowanie w sprawie…

Obydwa końce tych dwóch zmagań ratowników z codziennym bluesem systemu skończyły się źle, ale najgorzej skończył pacjent ZRM z drugiej kolumny tabeli. Takie i podobne sytuacje mamy okazje śledzić na łamach tabloidów codziennie.

Kiedyś zasłyszałem historię że niektóre stacje pogotowia organizują egzaminy z topografii dla kandydatów do pracy (było to jakieś 5 lat temu). W chwili obecnej taka wiedza nie ma znaczenia. Liczy się tylko za jaką cenę przyszły pracownik pogotowia może wykonywać swój zawód. Im niższa tym bardziej wartościowy pracownik dla dysponenta.

Problem znajomości topografii w dobie SWD staje się podobno mało znaczącym problemem. Optymiści twierdzą że za niedługo lokalizację osoby dzwoniącej będzie można określić z dokładnością do 10 metrów (Fundacja Panoptykon i Fundacja Helsińska prawdopodobnie może być innego zdania). Oby tak było…, ale póki co nawigacja do miejsca zdarzenia opiera się głównie na znajomości terenu przez członków ZRM.

Sytuacje komplikuje fakt że obecni dyspozytorzy znają dobrze jeden może dwa powiaty na których mieli okazję pracować wcześniej w powiatowych dyspozytorniach. Obecnie na jedno województwo jest jedna do pięciu dyspozytorni. Ilość nowych powiatów przypadających na dyspozytora zwiększyła się czasami kilkudziesięciokrotnie. Niektórzy dyspozytorzy nigdy wcześniej nie pracowali na dyspozytorniach…

Czy nowy system daje radę… ?

Obecnie dostrzegamy plusy i minusy tego systemu. Media dostrzegają tylko minusy. Można by było  z tych materiałów stworzyć specjalną telewizję/ gazetę/ portal które nazywałoby się: pogotowieniedojechalo.pl . Z pewnością codziennie byłaby spora dawka informacji w tym temacie…

Jakie są plusy? Mamy wsparcie w postaci elektronicznych zdobyczy techniki. Nie do końca jednak jesteśmy do nich przekonani choćby z tego względu że nikt tak do końca nie ufa nawigacji satelitarnej.

Skąd biorą się te problemy?

Przede wszystkim system ten jest nowy. Jest trochę wprowadzany na hura. Widać spore naciski ze strony województw/ ministerstwa zdrowia, które są odpowiedzialne za realizację tego wielkiego przedsięwzięcia.

Struktury i organizacja systemów teleinformatycznych wykorzystywanych na potrzeby systemu powiadamiania o stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego jest schizofrenicznym, eklektycznym tworem. Okazuje się że w każdym województwie panuje inny system. Jest to konsekwencja kontraktowania Państwowego Ratownictwa Medycznego. Żeby było jeszcze piękniej nasi rządzący stwierdzili że każda dyspozytornia może sobie wybrać własne procedury dyspozytorskie (a jest ich kilka). Żadna z tych procedur nie jest zgodna z obowiązującym prawem, ale jest to wina kulawego, nie nowelizowanego ustawodawstwa, a nie procedur.

Jest większa możliwość popełnienia błędu przez dyspozytora. Wynika to przede wszystkim z oczywistej nieznajomości całego terenu operacyjnego. Trudno poznawać przestrzeń jeżdżąc tylko kursorem po mapie, lub „ludzikiem” po Google Maps. Trudno też zaufać bazom danych oferowanych przez dostawców SWD.

Państwowe Ratownictwo Medyczne nie jest Państwowe. W chwili obecnej każdy może sobie kupić pogotowie. Nie ma znaczenia jaki kapitał za tym stoi – rosyjski, amerykański czy duński. Nie ma też znaczenia kto będzie pracownikiem pogotowia – liczy się tylko cena i dyplom. Skoro tak to nie ma znaczenia znajomość terenu operacyjnego przez pracowników. „Jakoś to będzie, jakoś się nauczą…”

Nie pomaga też fakt odrywania dyspozytorni od dysponentów. W tych sytuacjach jest jeszcze łatwiej wchodzić nowym dysponentom, (którzy mogą sobie pozwolić na obniżenie ceny) na rynek. Kapitał w postaci doświadczonych w terenie pracowników zostaje stracony bezpowrotnie. Wiele osób nie decyduje się na pracę u nowego dysponenta za jeszcze mniejsze pieniądze niż wcześniej.

Ja się pytam: co się stanie kiedy będzie miała miejsce katastrofa humanitarna (wojna, kataklizm itp.). Czy centralne dyspozytornie będą mogły wymagać od komercyjnych dysponentów dodatkowych karetek? Czy wojewoda/ państwo będzie musiało dodatkowo zapłacić dysponentowi za dodatkowe siły i środki? Czy dysponent będzie miał prawo odmówić? Kto w chwili obecnej nakaże dysponentowi branie udziału w szkoleniach/ manewrach  (np.: wykorzystanie sprzętu, ściągnięcie z dyżuru przepracowanych pracowników kontraktowych) z innymi służbami państwowymi skoro nie było tego w umowie z NFZ? Czy dysponent zaufa wojewodzie i wypuści dodatkowe karetki nie mając gwarancji że dostanie za to pieniądze? Czy pracownik kontraktowy zgodzi się na darmowe przyjście do pracy w ramach „szkolenia”? – pewnie tak bo inaczej dysponent nie da mu następnych kontraktów.

Tak dużo pytań i tak wiele ministerialnych pokrętnych odpowiedzi…

Kolejnym problemem jest nasza (pracowników SPRM) indolencja wobec problemu topografii („nie ma to znaczenia, jakoś to będzie”). Znajomość topografii to nie jest szczegół który można pominąć w trakcie doskonalenia zawodowego. Nie da się też swojej niewiedzy spychać na barki innego członka zespołu. Ratownictwo Medyczne to gra zespołowa.

Utrudnienia, które powstały w wyniku centralizacji dyspozytorni spowodowały że pewne wcześniejsze funkcje/ zadania dyspozytora zostały przesunięte na członków ZRM. Dyspozytor stał się trochę taką maszyną do przyjmowania zgłoszeń i wysyłania ich dalej. Czas który dyspozytor wcześniej poświęcał na rozmowę z ZRM został zredukowany do minimum. Opisy lokalizacji, czy wywiad chorobowy zostają streszczone najczęściej w dwóch krótkich zdaniach/ zwrotach. Dlatego teoretycznie coraz bardziej powinna liczyć się wiedza i doświadczenie lokalnych ratowników. Praktycznie dla dysponentów nie ma to znaczenia.

Jak to obecnie wygląda…?

Dyspozytor przyjmuje wezwanie. Zbiera wywiad i jeśli wyjazd jest pilny to w momencie przyjmowania wezwania może zadysponować karetkę w odpowiednim kierunku podając dalsze szczegóły wyjazdu w trakcie dojazdu ZRM do miejsca zdarzenia. Jeśli wyjazd nie jest pilny cały wywiad zostanie wpisany i wysłany na dyżurkę odpowiedniego ZRM. Na dyżurkę ZRM przychodzi Karta wyjazdu. Dodatkowo w tablecie pojawia się aktualizowany na bieżąco status wezwania (w moim regionie w wielu miejscach nie ma zasięgu telefonii komórkowej, a więc status znika jak wjeżdżamy w taką strefę). Na statusie pojawia się także numer telefonu osoby wzywającej. Na tę chwilę (gdy jest zasięg) mamy następujące informację na temat miejsca zdarzenia:

lokalizacja
Informacje o lokalizacji miejsca zdarzenia przekazane ZRM przez dyspozytora

Przeanalizujmy więc sobie wszystkie te informacje po kolei.

Adres, imię i nazwisko (pacjenta i/ lub osoby wzywającej pomocy)

To jest najczęściej podstawa lokalizacji miejsca zdarzenia. Dla osób znających teren bardzo często tylko adres wystarczy. Dla niektórych starych wygów wystarczy nazwisko pacjenta żeby wiedzieć, które będzie piętro i jaki środek transportu trzeba będzie wziąć z sobą (nosze/ krzesełko).

Często też przypadkowo spotkane osoby w małych miejscowościach znają wszystkich po nazwisku (nie po adresie).  Wtedy warto ich spytać o miejsce zamieszkania pacjenta (gorzej jest z tym w środku nocy).

Należy również brać pod uwagę fakt że pogotowie nie jeździ tylko pod konkretne adresy.  Miejscem zdarzenia może być miejsce publiczne (np.: ww. „koło biedronki”), autostrada, teren bliżej nieokreślony (góry, linia brzegowa akwenu, itp.). Wtedy i nie tylko wtedy ważny jest…

Krótki opis w oparciu o charakterystyczne punkty terenu

„Koło kościoła w lewo…”; „Za mostem, biały dom…”; itp., itd. Niemal w każdej miejscowości jest kościół (lub kościoły), mosty, białe domy i biedronki. Jeśli jesteśmy pewni adresu, a przynajmniej nazwy miejscowości możemy optymalnie wykorzystać te dane. Należy zwrócić tu uwagę na to że do ZRM przychodzą zaledwie szczątkowe elementy opisu przekazanego przez osobę wzywającą dyspozytorowi (taka zabawa w „głuchy telefon”). Kiedyś przy przyjmowaniu zgłoszenia był żywy kontakt z dyspozytorem dziś nie zawsze możemy na to liczyć. Zostaje nam świetlisty blask statusu w tablecie.

Wysyłanie osób naprowadzających, które będą czekały na ZRM w punktach charakterystycznych dla danego terenu

W chwili obecnej kiedy jest jakaś niejasność co do lokalizacji dobrym zwyczajem jest prośba dyspozytora o wyjście świadka zdarzenia, lub innej osoby będącej w miejscu wezwania do drogi głównej, lub do charakterystycznego punktu w terenie (np.: „koło kościoła będzie czekał”). Nie zawsze jest taka możliwość. Na przykład osobą wzywającą jest osoba poszkodowana, lub stan pacjenta jest krytyczny, a osoba wzywająca jest jedynym świadkiem zdarzenia.

Lokalizacja GPS na podstawie map internetowych (np.: Targeo, OSMand)

Sprawa nieco kontrowersyjna. Dopóki nie będzie lokalizowania komórki osoby wzywającej z dokładnością do 10 metrów, wykorzystanie lokalizacji GPS na podstawie adresu z adresowej bazy danych powinno być traktowane z ograniczonym zaufaniem. Są tacy dyspozytorzy, którzy potrafią sprawnie wykorzystać internetowe mapy do znalezienia adresu (współrzędnych GPS) i wysłaniu go do ZRM. Są też inni dyspozytorzy…

Bez względu na wsparcie ze strony dyspozytora załoga sama powinna ćwiczyć wykorzystywanie nawigacji satelitarnej do znalezienia adresu. Mapy SWD działają jak jest internet. Związane jest to z wieloma różnymi funkcjonalnościami. Kiedy internetu nie ma zaczyna się problem.

Mapy internetowe mają swoje ograniczenia. Na mapie A jedna miejscowość będzie miała wszystkie adresy, a na mapie B ta sama miejscowość będzie pustynią adresową i odwrotnie w przypadku innych miejscowości. Dlatego przykładowo adresowa baza danych w SWD-ST-SPA ma do dyspozycji dane z Geoportalu i z Open Street Map.

Jeśli wiemy że mapa SWD nas zawiedzie bo na przykład w miejscu do którego jedziemy nie ma zasięgu, warto jest wiedzieć które miejscowości Waszego terenu na jakiej mapie szukać. Warto jest mieć mapy i zaznaczoną lokalizację na twardym dysku. Tego typu możliwości mają takie aplikacje smartfonowe jak: AutoMapa, OSMand, HERE, OruxMaps, czy Locus. Nas najbardziej interesują mapy, które mają najbardziej aktualne dane adresowe. Mapą najbardziej zaktualizowaną jest mapa projektu rządowego Geoportal. Podkład z bazą danych obiektów topograficznych (BDOT)  jest jednym z najbardziej szczegółowych podkładów w Europie, a ortofotomapa z dodatkiem BDOT  po prostu wymiata. Jej głównym mankamentem jest to że działa tylko jak jest dostęp do internetu.

Nieco więcej o mapach postaram się napisać w oddzielnym wpisie.

Numer telefonu osoby wzywającej pomocy

Jest taką ostatnią deską ratunku. Mając wątpliwości co do danych przekazanych przez dyspozytora czasami lepiej zadzwonić bezpośrednio do osoby wzywającej pomocy niż do dyspozytora, który może być w tej chwili zajęty. Bazując na własnej wiedzy topograficznej można wypytać o szczegóły miejsca wezwania. Nie zawsze jest to możliwe np.: wyczerpała się bateria w komórce osoby wzywającej.

Lokalizacja punktów GPS przekazywana przez jednostki SPRM

Jest kilka aplikacji smartfonowych wartych uwagi które lokalizują miejsca zdarzenia za pomocą współrzędnych GPS. Takie dwie podstawowe aplikacje to: Wezwij Śmigło i Ratunek.

Jak żyć pani premier…?

Wojewoda, który chce aby jego miejscowości nie widniały zbyt często na paskach w TVN jako miejsca w których „pogotowie jechało godzinę do pacjenta”, muszą wywierać nacisk na stronę rządową NFZ, aby jednym z kryteriów punktowania podczas konkursu na pogotowie było doświadczenie pracowników (praca w danym rejonie od co najmniej 3 lat). Jest to ogromne niedopatrzenie w konstruowaniu zasad konkursów.

Jeśli takiego lub podobnego zapisu nie będzie, to co 5 lat nowy dysponent będzie wprowadzał nowych pracowników nie mających zielonego pojęcia o terenie w którym się poruszają bo jest to legalne. Jeśli to nie ma wpływu na jakość bezpieczeństwa w regionie to niech mnie gęś kopnie.

Państwowa Straż Pożarna, Policja, Wojsko Polskie, Państwowe Ratownictwo Medyczne powinno posługiwać się jedną mapą. PSP postawiło na SWD-ST firmy Abacus. Z rozmów z strażakami wynika że nie jest to SWD doskonałe. Pozycja GPS i trasa dojazdu do miejsca zdarzenia pojawia się czasami w momencie gdy jednostka jest już na miejscu zdarzenia. Zaufanie co do danych jest również ograniczone. Ciągle istnieje problem braku zasięgu internetu.

Jaki ma sens tworzenia laurek w postaci narodowych planów, programów bezpieczeństwa skoro kluczowa dla bezpieczeństwa narodowego służba PRM jest tymczasowa. Tzn. kadra może zmienić się co 5 lat. Po co Straży Pożarnej, Policji współpraca szkoleniowa z taką służbą jak PRM skoro nie wiadomo czy obecna kadra za 5 lat nie będzie wymieniona na nową? Powinna być pewna ciągłość zatrudnienia jak w innych służbach. Są doświadczeni seniorzy, którzy przyuczają młodszych i ta sztafeta pokoleń gwarantuje stabilność systemu.

Wpis ten jest wstępem do cyklu artykułów na temat topografii w SPRM. Następne artykuły będą na temat dostępnych aplikacji nawigujących i metodach zbierania informacji do szkoleń z zakresu topografii. Lajkujcie więc fanpage Lucas Felcher na Facebook żeby być na bieżąco.

Jeden komentarz do “Topografia – część 1”

  1. Będąc w technikum miałem projekt aplikacji na różne urządzenia który w trakcie trwania połączenia z 112 mógł przekazać lokalizację z dokładnością do 10 metrów, ale pomimo prób nikt się nim nie zainteresował…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.