Obecnie dominuje w Polsce model zarządzania PRM „jakoś to będzie”. Wpis jest o tym jak można zmieniać to podejście w skali lokalnej i globalnej.
Wpis powstał z okazji Dyskusji Środowiska Ratowników Medycznych w ramach 9 Ogólnopolskiego Kongresu Ratowników Medycznych w Krakowie pt. Masz głos ! Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Lata czytania social media i newsów internetowych skłaniają do pewnych podsumowań. Wiele poniższych propozycji poprawy jakości PRM są zaczerpnięte od wielu guru internetowych, którzy od dawna postulują postawienie na „jakość” w PRM. Te pomysły tak często się pojawiają w dyskusjach kuluarowych że spróbuje je najpierw wymienić (skatalogować), a później krytycznie do nich podejść.
Do wpisu zainspirował mnie #Bartek Zimoch… Zaglądając czasami na #Nordisk Trygghet zauważyłem tendencje powtarzania tam jak mantrę że w chwili obecnej jest całkowity brak kontroli nad jakością w SPRM i trzeba coś z tym zrobić.
Dodatkową inspiracją był dokument: Państwowe Ratownictwo Medyczne. Organizacja pracy systemu. Strategie 2050. Red. Dr hab. Cezary Pakulski (PRM.OPS), w którym jest kilka słusznych koncepcji naprawczych. Koncepcje te byłyby do zrealizowania pod warunkiem wyłożenia bardzo dużych pieniędzy i odczekania rzeczywiście do 2050 na efekty… Co należy robić teraz… Zaorać i wyrównać walcem, a na tym wybudować nowe?
Trudno zrobić rewolucje( #Wiktor Bros) bo musimy lepić z tego co mamy. Dla wielu z nas jednak poniższe pomysły będą rewolucją!
- Wybór modelu systemu ratownictwa i dostosowanie do warunków polskich.
- Wprowadzenie kursów kwalifikacyjnych dla RM i pielęgniarek.
- Ewaluacja danych z SWD.
- Reforma systemu doskonalenia zawodowego.
- Rola szkoleń certyfikowanych
- Rola ośrodków akademickich w szkoleniach personelu SPRM
- Rola szpitali w kształtowaniu umiejętności praktycznych RM
- Debriefing w SOR i teletransmisja.
- Wgląd w dokumentacje medyczną pacjenta bez ograniczeń dla pracownika SPRM. System P1.
- Funkcja supervisora.
Powyższe elementy zarządzania jakością są do zrobienia… Wymagają jednak dodatkowych nakładów z obu stron: płatnika i wykonawcy. I tu nie chodzi tylko o pieniądze.
1.Wybór modelu systemu ratownictwa i dostosowanie do warunków polskich.
W SPRM znamy doskonale te cykliczne zmiany ustawy PRM i rozporządzeń… Kiedy brakuje rąk do pracy obniża się kryteria kwalifikacyjne pracowników. Dotyczy to zarówno lekarzy jak i ratowników medycznych.
Jakie są skutki tej taktyki teraz…? Brakuje lekarzy i ratowników. Uczenie się na obu kierunkach stało się mało atrakcyjne.
Na jednym z ostatnich spotkań w MZ podliczono ile można by było zorganizować w Polsce zespołów „randez- vous” opartych o lekarzy z specjalizacją z medycyny ratunkowej. Liczba 35, słownie trzydzieści pięć nie napawa nadzieją. Z taką polityką rządu (bez względu na opcje polityczną) polegającą na odkładaniu na później rzeczy, które trzeba zrobić już, nie dojechaliśmy za daleko.
Pomysł zaciągnięcia do „produkcji” lekarzy uczelni zawodowych jest mało realny. Nawet jeśliby się udało to mielibyśmy świeżo upieczonych lekarzy medycyny ratunkowej za dekadę. Środowisko lekarskie już się nie zgadza na ten projekt. Kto będzie uczył na tych uczelniach jak żaden lekarz się nie zgodzi wykładać na takiej uczelni nie mówiąc o lekarzach z tytułami?
I nie chodzi tu tylko o to że medycyna ratunkowa nie jest dochodową branżą medycyny. Nie zarobisz na tym jak na chirurgii plastycznej. Chodzi tu bardziej o organizacje i wiele niewiadomych, które serwują nam kolejne rządy.
Ilu jest lekarzy medycyny ratunkowej, którzy za żadne skarby nie pójdą robić na SOR, nawet jeżeli mieli by pełnić tam funkcje ordynatora i dostaliby góry złota?
Stawki na karetkach już dawno przestały być atrakcyjne dla lekarzy stąd niedobory. Co mogą zmienić nowe stawki kontraktowania na ZRM S…? Niewiele. Bo lekarzy brak.
Tendencja likwidacji ZRM S w Polsce postępuje. Czy zanim liczba ZRM S spadnie do zera zostanie wdrożony jakiś pomysł, który wypełni lukę deficytów uprawnień i umiejętności w stosunku do ZRM P?
Czy te deficyty istnieją? Jak często w Polsce ZRM S wykonuje RSI, czy drenaż jamy opłucnowej… – czynności ratunkowe, których nie można wykonać w ZRM P? Czy są lekarze, którzy na ZRM S nie wykonali w swojej długoletniej karierze choć raz RSI? Czy ktoś to sprawdza?
Z drugiej strony: jakie są statystyki wykonania stymulacji czy kardiowersji w ZRM P? Czy ktoś to sprawdza? Wprowadzenie tych MCzR bez uprzedniego przeprowadzenia szkoleń w tym zakresie w całej Polsce nie miało nic wspólnego z słowem „jakość”. Jakoś to było…
W tym roku mija 20 lat od przyjęcia ustawowego modelu podziału karetek na P/S (W/R). Jakieś refleksje? Co się sprawdziło, a co nie? W 2001 roku niemal na każdej karetce był lekarz. Teraz są w jednej trzeciej ZRM, ale tylko na papierze. Teraz dysponent woli zapłacić karę i przerobić ZRM S na ZRM P bo nie jest w stanie znaleźć obsady.
Czy dalej mamy udawać że coś się zmieni skoro lekarzy z specjalizacją z medycyny ratunkowej brakuje nawet (przede wszystkim) na SORach?
Usłyszałem kiedyś takie okrągłe zdanie od lekarza: wygryźliście nas!
Trochę się z tą tezą zgadzam, ale nie do końca. Byliśmy po prostu tańsi i bezbronni wobec polityki rządu i dysponenta, a kontrakt był stały. Te naszą cechy pokochały kolejne rządy. To się musiało tak skończyć.
Co…? Mieliśmy liczyć na to że samorząd lekarski nas obroni przed zakusami rządu i dysponenta? Co my biedne sierotki bez izby i godnego (jednego) reprezentanta mogliśmy w tej kwestii robić? Został nam tylko radykalny bunt, który właśnie się toczy.
Doszliśmy do tego momentu w 2021 w którym zastanawiamy się jaki jest naprawdę model EMS w wersji polskiej. Coraz mniej frankofoński (dominują lekarze), ale wahamy się między germańskim a anglosaskim.
Z jednej strony rząd straszy nas że dostaniemy za kółko ratownika KPP (germański), a z drugiej strony roztaczają przed nami wizje specjalizacji (jak w Wielkiej Brytanii, Australii, czy Kanadzie). Jeśli rząd się nie określi dalej będziemy stali w miejscu co oznacza że będziemy się tak naprawdę cofać.
Podliczmy to co już mamy w 2021 r. w PRM:
+Dużo nowych karetek (nie w każdym regionie).
+Kulawe SWD.
+Kilkanaście centralnych dyspozytorni.
+SORy i Centra Urazowe z niedoborami personelu
+LPR
Reszta stoi pod znakiem zapytania. Sytuacja kadrowa opiera się o to ile ratowników medycznych wróci do pracy po złożeniu wypowiedzeń?
Tu pojawia się kolejna sprawa dotycząca odpowiedzialności dysponentów: Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dysponent bardziej preferował kontrakty niż umowę o pracę wśród ratowników medycznych?
Obrona dysponenta: „bo brakowało ratowników medycznych”,
Kontrargument: pracownik etatowy nie był tak wygodny i tani jak kontraktowy, który mógł siedzieć 48 godzin zgodnie z prawem i robił za dwóch 350 godzin w miesiącu. Nie trzeba było się martwić o jego socjal, podatki, ZUSy. Ten pracownik nie miał urlopu (nie mówiąc o ciągle obiecanym urlopie szkoleniowym), chorobowego i innych cywilizacyjnych udogodnień, które należały się już klasie robotniczej w XIX w.
To doprowadziło do sytuacji w której 60% pracy w PRM obstawiają kontraktowcy a 40 % etatowcy. Mam żal do każdej ze stron obecnego konfliktu że żadna ze stron nie postuluje o systemowe dążenie do przebudowy tego stosunku: 80% etat/ 20% kontrakt.
Nie należy też zapominać o tym że dla dużej grupy pracowników kontrakty były/ są „ok”.
Mieszkam w miejscowości gdzie od wielu lat funkcjonuje uczelnia z kierunkiem Ratownik Medyczny. Co roku wypuszczane są kolejne roczniki, które nie mają co z sobą zrobić bo nasz rynek jest tymczasowo nasycony. Nie wyjadą do innego miasta bo utrzymanie się za obecną wypłatę RM w nowym miejscu pracy jest trudne lub niemożliwe. I widzę jak wielu kończy w lokalnych fabrykach, sieciach marketów lub jadą za granicę do innych prac niż medyczne i jest to smutne bo czasami trafiają się jednostki, które w toku studiów naprawdę się starają.
Dlaczego polski dysponent nie zabiega o tych absolwentów? Bo nie musi. Tłumaczy się tym że kontraktowcy obstawią jego dyżury. W ten sposób marnowany jest niewykorzystany potencjał, który kosztował nas podatników. Moim zdaniem dysponenci u których dominuje model kontraktowy powinni być przymuszani przez organ nadzorczy do podjęcia współpracy z uczelniami poprzez stosowanie zachęt w postaci stypendiów dla dobrze rokujących studentów czy oferowanie preferencyjnych możliwości mieszkaniowych w nowym miejscu pracy. Przede wszystkim jednak to wypłata jest magnesem przyciągającym nowych chętnych do studiowania i /lub pracowania. Tak buduje się jakość. O systemie kształcenia uczelni nie będę się wypowiadał bo całkowicie zgadzam się z postulatami zaprezentowanymi w PRM.OPS.
Ważnym dodatkowym elementem wdrażania jakości w SPRM powinno być wprowadzenie systemu całodobowych dyżurów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w całej Polsce. Sceptycznie podchodzę jednak do pomysłu wsadzania zespołów LPR do samochodów jak jest pogoda nielotna – bo ta szybko się zmienia.
W moim miejscu pracy ZRM S jest oddalone o 40 km. Od wielu lat nie miałem okazji współpracować z ZRM S. Z zespołem LPR w ramach ZRM współpracuje z częstotliwością raz może dwa razy do roku.
2.Wprowadzenie kursów kwalifikacyjnych dla RM i pielęgniarek.
W moim subiektywnym odczuciu w warunkach polskich jesteśmy w stanie stworzyć jednolity system z jednym rodzajem zespołów ratownictwa medycznego. Bez wyróżniania na S i P. Wprowadzenie kursu kwalifikacyjnego dla RM i pielęgniarek pełniących funkcję kierownika zespołu. Doświadczenie kandydata do kursu to 5000 godzin w SPRM. Program kursu już jest! Nawet w formie rozporządzeń: Rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej z dnia 4 stycznia 2019 r. w sprawie wojskowo-medycznych kursów kwalifikacyjnych i Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 24 września 2018 r. w sprawie medycznego kursu kwalifikacyjnego ministra właściwego do spraw wewnętrznych.
Chociaż mija już prawie 4 lata od ogłoszenia tych rozporządzeń, kurs ani raz się nie odbył. Wszyscy zdają sobie sprawę dlaczego (przeczuwają to 🙂 ).
Ciężar wykonywania tych kursów powinny uciągnąć Centra Symulacji Medycznych. Przy sprzyjających warunkach w ciągu 5 lat mamy wszystkie karetki z jednym standardem. Tak mógłby powstać polski model EMS.
W mojej ocenie system ZRM S/P nie sprawdził się, a nawet zawiódł. Każdy z nas widział to w praktyce. Trzymanie ZRM S na katastrofę i puszczanie ZRM P do wszystkiego. Kiedy dyspozytornie zaczęły się koncentrować zrobiła się inna sytuacja ZRM S zaczął jeździć z kolejki i to też było niedobre. Nie możemy sobie pozwolić na takie różnicowanie zespołów. To jest nieefektywne!
Pojawia się pytanie: kto mógłby robić ten kurs? Czy tylko ci po studiach? Moim zdaniem do kursu kwalifikacyjnego powinni być dopuszczeni wszyscy, którzy mają na swoim barku 5000 godzin. Spotkałem się z zarzutem że te 5000 godzin to sztuczne widełki, które spowodują że dalej będzie jak będzie i osoby którym nie należy się ten przywilej otrzymają go, a osoby którym się należy a nie mają godzin nie uzyskają go.
Odpowiedź jest prosta: kiedyś wszyscy będziemy mieli 5000 godzin. Jeżeli pracownik sprostałby warunkom pracy, które przedstawiam w tym wpisie i wyrobił 5000 godzin to jak najbardziej był by godnym kandydatem do podejścia do kursu. Mnie nie boli że pracownik po studium będzie miał takie samo uprawnienie co ten po licencjacie do przystąpienia do tego kursu bo nie każdy musi go zdać…
Kurs jest ważny przez trzy lata. Żeby było to logistycznie możliwe przy takim zagęszczeniu CSM w Polsce ja bym postulował co 5 lat. Kurs kończy się egzaminem. Trzeba go trochę znowelizować do warunków cywilnych.
Czy to niewystarczające sito dla wszystkich chcących ubiegać się o funkcję kierownika ZRM? Wykonywanie wysoko specjalistycznych czynności w symulacjach wysokiej wierności ileś tam razy co 5 lat połączone z wykonaniem tych samych czynności w warunkach szpitala i/lub karetki (określony minimalny limit) jest dla mnie wystarczającym argumentem.
Mit specjalizacji jest taki: robisz raz, a później nikt tego nie sprawdza. Zostajesz później takim leśnym dziadkiem z pieczątką i wiarą w swoje magiczne moce z tym związane.
3.Ewaluacja danych z SWD
System Wspomagania Decyzji – jak to ładnie brzmi. W kilku sytuacjach ułatwiło nam to urządzenie pracę. W kilku skomplikowało… Nie będę się na ten temat rozpisywał, chciałbym tylko zaznaczyć że SWD musi być rozwijany przez duży sztab informatyków, który będzie słuchał praktyków. Należy zacząć od KMCzR.
Czy można obecnie wyciągnąć jakieś dane statystyczne z KMCzR? Można, ale nie będzie miało to żadnej spójności z tworzeniem informacji w duchu EBM. W KMCzR nie ma ciągle tabelki, która znalazła się w indywidualnej karcie ratownika medycznego. Nie bo nie? Nie bo nie ma na to czasu? Czy to można nazwać bylejakością? Postuluje to od wielu lat (2015).
Czy można wyciągnąć z naszych KMCzR dane do Protokołu z Utstein? Kto miał okazje pisać pracę badawczą z NZK w warunkach przedszpitalnych wie o czym mówię. Naprawdę będziemy stali w miejscu jak pewnych rzeczy nie ogarniemy. Nasze kwestie rozwiązywane są rozporządzeniami i ustawami, które bardzo leniwie wychodzą z pod ręki ustawodawcy. Czy trzymanie tych naszych szczegółowych rozwiązań pod łapą ustawodawcy jest dobrym rozwiązaniem, które poprawia jakość SPRM? Nie sądzę.
Co robi konsultant krajowy? Przecież wydaje „dobre praktyki” raz na rok! Czy powinniśmy mieć swojego konsultanta, bardziej poczuwającego się do obowiązków? Jak najbardziej jestem na tak.
Obecnie można wyciągnąć z SWD wiele informacji cennych badawczo np.: ile ketonalu wlano pacjentom z urazem szyjki kości udowej w Polsce w latach 2017-2021.
Ale spójność tych danych pozostawi wiele do życzenia. Czy SWD ma wspomagać tylko nasze decyzje? Moim zdanie SWD powinno być intensywnie wykorzystywane przez naukowców w naszym kraju. A niech se magistry jeden z drugim robią na tym doktoraty, a przy okazji dostarczają nam solidnych danych jak jest. Informacje z tych badań powinny być vademecum naszego SPRM przede wszystkim dla konsultanta krajowego. Wtedy będzie można mówić o aktywnym kreowaniu jakości w naszej branży przez funkcje konsultanta.
Reasumując: SWD mogłoby być o wiele lepiej wykorzystywane i rzeczywiście wspomagałoby nasze decyzje w wielu dziedzinach ratownictwa gdyby się za nie po prostu wziąć. Na początek pasowałoby zmodyfikować KMCzR.
4.Reforma systemu doskonalenia zawodowego
Czy system książeczkowy wam się podoba? Inaczej (przecież wcześniejsze pytanie nie ma znaczenia): czy system książeczkowy jest efektywny? Moim zdaniem nie. Jest archaiczny i nie przystaje do rzeczywistości w jakiej się znaleźliśmy.
Książeczka powinna być cyfrowa. Powinno to być następstwem ostatniej nowelizacji ustawy o PRM, w której pojawia się koncepcja KAM, która brzmi tak:
„Art. 41. 1. Kierującym akcją medyczną jest kierownik zespołu ratownictwa medycznego.
2. W przypadku gdy do zdarzenia został zadysponowany więcej niż jeden zespół ratownictwa medycznego, dyspozytor medyczny wyznacza kierującego akcją medyczną spośród kierowników zespołów ratownictwa medycznego zadysponowanych na miejsce zdarzenia.
Jak operator 112 ma znać wszystkich członków ZRM przyjeżdżających na miejsce katastrofy? Skąd dyspozytor ma wiedzieć czy ten pierwszy ZRM, który przyjedzie na miejsce katastrofy ma kierownika, który ma głowę na karku i podoła koordynacji działań ratowniczych na miejscu zdarzenia?
Docelowo dyspozytor miał mieć podgląd „kto to? i co to? tam pojechało?”. Najeżdżał myszką na członka i widział czy jest aktualny ALS, KDRM, jaki ma staż, czy jeździ na jakie konferencje i zawody. Ogólnie czy się interesuje coś swoim zawodem. Wtedy taki dyspozytor może podjąć jakąś decyzje o wyborze KAM posiłkując się powyższymi danymi.
Ktoś zapomniał o tym zapisie i mamy kolejną cegiełkę bylejakości i niekonsekwencji. Przypomnę tylko że ta nowelizacja jest z 2018 r. Pisałem o tym kiedyś…
Cyfryzacja książeczek powinna być jednak związana z monitorowaniem stopnia przeszkolenia pracowników SPRM przez wojewódzki NFZ. Uzależniony powinien być od tego poziom kontraktowania. Obecnie mamy system: jeden poziom kontraktu dla wszystkich podobny. Obecnie mamy sytuacje taką że dysponentowi nie zależy na tym żeby jego pracownik był dokształcony bo nie ma z tego tytułu korzyści. Czy to ma coś wspólnego z kreowaniem jakości?
Wygląda na to że w 2021 r. ciągle nie ma znaczenia kto pracuje w SPRM. Mało tego. Jest wręcz przeciwnie: im pracownik bardziej ambitny tym mniej potrzebny – bo wymyśla.
O „sposobach” wypełniania tej książeczki nie chce pisać… dobrze wiecie dlaczego.
Rola szkoleń certyfikowanych
Szkolenia certyfikowane to standard opracowany przez nobliwą organizację, która trzyma pieczę nad jakością edukacji. Jak masz aktualne ALS to już można powiedzieć bez wchodzenia w szczegóły że temat był ostatnio odświeżony. To jest znak jakości, który mówi że jak pracownik zaliczył egzamin to znaczy jakieś tam pojęcie ma. Wiem że są szkoły, które bardziej przykładają się do szczegółów, a niektóre mniej, ale trzeba przyznać że jest to klasa sama w sobie.
Czy da się uaktualniać wszystkie kursy? Trudno by było, ale w jednym cyklu pięcioletnim dobrze by było gdyby przynajmniej jeden uaktualnić. Do tych kursów należą między innymi: ALS, ACLS, PALS, ITLS, BTLS. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby pojawiały się inne – nowe kreowane potrzebami zmieniającego się systemu, które tworzone by były przez ośrodki akademickie w oparciu o zalecenia konsultanta.
Co z Kursem Doskonalenia Zawodowego Ratowników Medycznych za 120 punktów. Moim zdaniem powinien zostać, ale powinien być bardziej elastyczny i uzależniony od zapotrzebowania. Wyobraźmy sobie sytuacje że dysponent zadbał o potrzeby szkoleniowe swoich pracowników i mają aktualne ALS i PALS. Robienie kursu za 120 pkt w klasycznej formie może nie być dobrym rozwiązaniem. Można wtedy szlifować szczegóły innych umiejętności.
Jak od przyszłego roku nie będzie sześciu dni urlopu szkoleniowego to znaczy że rząd ma daleko gdzieś jakość. Należy jednak pamiętać że te 6 dni w roku trzeba czymś wartościowym wypełnić. Moim zdaniem tu powinno być duże zaangażowanie dysponenta przy odpowiednim finansowaniu NFZ. Nie może być sytuacji w której pracodawca mówi: „no zabieramy wam dodatek za kierowanie/ kierownika bo musimy przeznaczyć na szkolenia”. Powinna być asygnowana (znaczona) dodatkowa kasa na ten cel z NFZ.
Za koordynacje działań szkoleniowych powinna być odpowiedzialna osoba funkcyjna, która za adekwatne wynagrodzenie zajmowałaby się wszystkimi tymi problemami , które poruszam w tym tekście w skali całej firmy.
Rola ośrodków akademickich w szkoleniach personelu SPRM
Postulowanie współpracy ośrodków akademickich zawierających zaplecze szkoleniowe (sprzęt i wykładowców) z podmiotami SPRM jest politycznym gadaniem, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Współpraca MZ z MEN w tej kwestii powinno być oparte o konkrety (rozporządzenie, a nawet ustawa).
Po co wykładowca akademicki ma uczyć pracowników PRM? Dlaczego uczelnia ma ponosić koszty udostępniania sal i sprzętu do ćwiczeń obcej instytucji?
CSMy powinny być głównym filarem tej edukacji. Obecnie te szkolenia opierają się o okazjonalne środki z różnych funduszy. Czy nie powinno to być systemowe rozwiązanie?
Rola szpitali w kształtowaniu umiejętności praktycznych RM
Wykonywanie takich czynności jak intubacja czy drenaż opłucnej nie robi się w karetce na co dzień. Od lekarzy pracujących w ZRM wymaga się żeby to wykonywali bez względu na to jak dawno to robili. Czy to jest dobre podejście? Nie sądzę.
Wyjściem z sytuacji byłoby zaciągnięcie tych co nie wykonują za często intubacji dotchawiczej z techniką szybkiej indukcji sekwencyjnej na blok operacyjny. Każde wykonanie tej czynności czy to w warunkach przedszpitalnych, czy w warunkach szpitalnych powinno być urzędowo odnotowywane w cyfrowej książeczce doskonalenia zawodowego.
To samo dotyczy drenażu jamy opłucnowej…
Pytanie, który szpital pozwoli sobie na to? Kolejne pytanie kto ubezpieczy takie czynności i ile to będzie kosztowało? Który anestezjolog weźmie pod swoje skrzydła nieopierzonego adepta tych czynności i ile będzie za to chciał?
Nasza praca oceniana jest w wielu badaniach naukowych poprzez wskaźnik przeżywalności 30 dniowy. Jak bardzo mi tego brakuje w naszych przedszpitalnych pracach badawczych. Nie wiemy co się dalej z tym pacjentem po ROSC dzieje w szpitalu. A powinniśmy mieć tą wiedzę i powinna być ona dostępna przede wszystkim dla osób, które piszą te prace.
5.Debriefing w SOR i teletransmisja
Zacznijmy od teletransmisji. Przy zawałach i udarach mamy już możliwość konsultacji z specjalistami w danej dziedzinie. Nawet jeżeli nie mamy pewności co do rozpoznania zawsze mamy tą możliwość dopytania czy coś można zrobić jeszcze lub czego nie robić. Pomimo wytycznych ciągle trafiamy na przypadki, które są bardzo niestandardowe i wobec których należy zastosować indywidualne postępowanie.
Jeśli przeglądaliście rozporządzenia dotyczące kursów kwalifikacyjnych trafiliście zapewne na Załącznik numer 3:
Do czego zmierzam… Każdy SOR ma swój mail? Ma. Jak nie ma to może za darmo zrobić. Wysłanie klipu z badania USG na maila byłoby jakimś problemem? Tak. Bo do tej pory USG na ZRM nie jest wymagane. Mam takie dziwne wrażenie że w Polsce istnieje jakieś nieformalne stowarzyszenie (lobby?) którego zadaniem jest wstrzymywanie upowszechniania stosowania USG w ZRM. Być może to tylko moje urojenia o charakterze prześladowczym.
Czy pacjent z dodatnim FASTem nie mógłby jechać bezpośrednio na sale operacyjną z pominięciem SOR? Mógłby. Lekarz SOR ocenia klip USG nadesłany przez ZRM. Konsultuje to jeszcze z trauma team i hop kolejny zgon możliwy do uniknięcia uniknięty.
Powyższy przykład jest esencjonalny dla naszych działań i ukazuje fragment możliwości wykorzystania POCUS w teletransmisji.
Będąc przy temacie USG wkraczamy w temat debriefingu. Jeżeli w badaniu POCUS zauważysz pewne nieprawidłowości i nie jesteś pewien swojego rozpoznania powinieneś mieć możliwość zapytania na SOR czy twoja dedukcja była prawidłowa. W ten sposób dochodzi się do prawdy opartej na doświadczeniu i informacji zwrotnej. Ten pacjent, którego właśnie przywiozłeś będzie miał wykonywane w SOR badania, które nie są dostępne w warunkach przedszpitalnych. W warunkach SOR/ szpitala można więcej rzeczy wykluczyć lub potwierdzić. Wiedza uzyskana z tego źródła powinna być fundamentem naszego doświadczenia.
Relacje z personelem SOR układają się różnie. Jeśli nie bardzo układają nam się te relacje z SOR, lub po prostu za mało jest czasu żeby uzyskać te informacje na SOR powinniśmy mieć (6.) wgląd w dokumentacje medyczną pacjenta bez ograniczeń z poziomu SWD. Dostęp powinien być już na etapie wyjazdu do pacjenta. Poświęcenie czasu dojazdu do pacjenta na przestudiowanie dokumentacji medycznej to ważny element ratownictwa. Slogany typu „czas to mózg”, „złota godzina” abstrakcyjnie, ale dosadnie opisują idee funkcjonowania PRM. Nie skupiasz się już na czytaniu dokumentacji na miejscu zdarzenia. Późniejsza weryfikacja informacji: czy pacjent przeżył, w jakim jest stanie to jest złoty gral poprawy jakości.
Sam się weryfikujesz i odpowiadasz sobie na pytanie: czy to co żeśmy zrobili, zrobiliśmy dobrze. Na ten temat należy rozmawiać z współpracownikiem z ZRM żeby utrwalić swoje spostrzeżenia i wyciągnąć wnioski na przyszłość. To jest właśnie debriefing!
Niestety System P1 i funkcjonalności przewidziane w Zmianie nr 30 (w:) Prace Zespołu do spraw rozwoju SWD PRM XI 2015 r. – VI 2016 r. są ograniczone czasowo z pozycji Analityka. Czy jako kierownik też nie będziesz sobie mógł wejść na dane pacjenta, którego ratowałeś tydzień czy miesiąc wcześniej? Się okaże.
Po ch..j żeście go przywieźli? – to nie jest debriefing.
Jesteście debilami! – to nie jest debriefing.
Atak fizyczny – to nie jest debriefing.
Bez względu na poziom emocji wstępujący przy przekazaniu pacjenta w SOR powinniśmy mieć możliwość weryfikacji powyższych pytań i argumentów. W ten sposób bez względu na problemy kadrowe można budować jakość.
7.Funkcja supervisora
Zauważyłem że niektórzy dysponenci mają tzw. koordynatorów podstacji, a inni nie potrzebują tej funkcji. Rola ich jest moim zdaniem bardzo ważna. Dbają oni o zaopatrzenie dla karetki, o czystość na podstacji, a przede wszystkim układanie grafiku. Najczęściej jest to osoba z pewnym doświadczeniem, poważana.
Dodanie tej osobie funkcji supervisora (za odpowiednim dodatkiem) nie powinno być problemem. Co taka osoba miałaby robić? Rozmawiać z pracownikami podstacji o tym co robią dobrze, co robią źle, co mogliby robić inaczej, przeglądać ich karty, wyciągać wnioski, budować potrzeby szkoleniowe i przekazywać te sugestie szefowi szkoleń w firmie.
Taka funkcja istnieje w modelach anglosaskich.
Zakończenie
Budowanie jakości PRM było moim celem głównym prowadzenia tego blogu i chyba ciągle jest… W 2017 r. miałem okazję popełnić list otwarty do Władców mojego rejonu operacyjnego. Przeczytałem go w trakcie pisania tego tekstu. Zdałem sobie sprawę że rewolucji nie było. Jest za to ewolucja. Nie da się dokonać zmian nie mówiąc o zmianach głośno i wyraźnie. Jak radził Goebels trzeba swoje prawdy powtarzać 100 razy, a być może przestaną być kłamstwem czy jakoś tak.
Jak będzie wyglądała ostatecznie Ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta? Jak ona wpłynie na to co wyszczególniłem w moim tekście? Czas pokaże.
Czasami wydaje mi się że rewolucja jest potrzebna, ale w naszych głowach (rządzących, dysponentów, pracowników). Wtedy na drodze ewolucji możemy iść w jakimś kierunku…